poniedziałek, 5 października 2009

lecimy dalej

02.10.2009
Pierwszy piatek w Puerto za mna. Bilans mocno dodatni. Chec poznania gna mnie po pracy do domu na obcasach przez pol miasta. Wieczorem znow la Placita, tym razem bez harcow, bo jutro czeka nas pobudka przed switem.

03.10.2009
Dzis wycieczka na Culebre, prawie bezludna wyspe na wschod od naszej wyspy ,ktorej plaze znajduja sie podobno w pierwszej piatce najpiekniejszych na swiecie.
Dzis dowiaduje sie, ze czas w Puerto plynie inaczej. Nikt nie wstaje o zaplanowanej 4.00. Ani o 5.00, ani nawet godzine pozniej. Moje sumienie bylo na tyle zaspane, ze rozgrzeszylo sie z nieslownosci bez trudu. O 6.30 walenie do drzwi, ekipa jednak jeszcze chwile zaczeka. Mamy zdazyc na prom o 9.00, nie zdazamy. Po drodze na kolejny prom o 15.00 odwiedzamy z 6 razy ten sam WalMart, za kazdym razem stoimy w korku na parkingu, robimy jakies dziwne kolka. Do dzis nie umiem powiedziec po co. Jednego doswiadczam na wlasnej skorze: jesli nie naucze sie tu wolniej dzialac i nie stresowac tym, ze cos nie gra, choc powinno przeciez, to po prostu nie dam rady. Zwolnienie tempa sprawia mi jednak lekki klopot. Ot, takie wyzwanie :)

04.10.2009
Nie wiem, czy bardziej zachwyca Culebra, czy ekipa. Pierwszy raz plywam nad rafa koralowa, widze tysiac roznych rybek i kolczaste stwory. Pierwszy raz piwo jest chlodniejsze od wody w morzu. Pierwszy weekend w tropikach nie mogl byc piekniejszy.

05.10.2009
Praca wre. W czasie pracy oczywiscie, bo juz o 18.00 krece kolka na pierwszej, choc teoretycznie czwartej lekcji salsy. "Pa' la izquielda" pozwala dalej przyzwyczaic sie do tutejszego folkloru jezykowego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz