czwartek, 15 października 2009

kontrasty

14.10.2009
Czasem trzeba wyjechać daleko, żeby zobaczyć to, co się kocha we własnym kraju. Ostatnie dni upływają mi pod znakiem tęsknoty za domem, każdego dnia odkrywam kolejny powód miłości do Polski i Europy.

Najpierw mój świat mocno się skurczył. Europa, Azja, Afryka i Australia nagle zniknęły, i choć ich nazwy jeszcze pobrzękują w uszach, to znajdują się daleko poza polem widzenia. Świat to USA. Stany nie tylko są, co naturalne, największym partnerem gospodarczym Portoryko, ale też głównym celem wyjazdów wakacyjnych (co jest już mniej zrozumiałe). Oprócz tego istnieje jeszcze Ameryka Południowa, szczególnie Meksyk i Brazylia. Znikome zainteresowanie światem przekłada się nie tylko na ceny biletów lotniczych i ograniczoną możliwość podróżowania, ale też na menu lokalnych restauracji (fast-food wszechobecny, lokale z lokalną kuchnią gdzieniegdzie, innych kuchni świata brak).

Ale tak naprawdę reszta świata jest nieistotna. Życie na wyspie cechuje się tym, że z jednej strony rzeczywistość nabiera bardzo konkretnych granic, niezwykle łatwo stwierdzić, gdzie się zaczyna, a gdzie kończy, co dotyczy "nas", a co "innych". Taki stan rzeczy poniekąd wymusza izolację kulturową i polityczną, podczas gdy jednocześnie do ekonomicznej zmusza. Jednym słowem, Portoryko nie ma wpływu na losy świata (USA), będąc jednocześnie praktycznie całkowicie zależnym od Wielkiego Brata.

Niezwykle ciekawa dyskusja toczy się na temat przynależności państwowej. Zwolennicy inkorporacji chcą, aby Portoryko zostało 51. stanem. Przeciwnicy chcą niezależności, nie wiadomo jednak z czego wyspa miałaby wtedy się utrzymywać. 1/3 mieszkańców pozostaje niezdecydowana. Dyskurs trwa od lat, Stany się nie wypowiadają i nic nie zapowiada tego, że obecne status quo miało by w najbliższym czasie ulec zachwianiu.

Zaczynam też widzieć, jak wspaniałym, różnorodnym kulturowo i politycznie organizmem jest Europa. Choć konsekwencją takiego "rozdrobnienia" jest pewna powolność reakcji, z drugiej strony efektem jest też wielorakość punktów widzenia, istnienie przestrzeni do dyskusji i spotkania z nieznanym. A oprócz akceptacji wewnętrznej różnorodności Europa jest jeszcze otwarta na wpływy innych kultur. To bogactwo, jakich mało - zrozumiałam to dopiero tutaj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz